Dron - taksówka to nie wszystko

Wszyscy mówią o latających taksówkach - dronach, a tymczasem w świecie motoryzacji pojawiło się też kilka innych równie ciekawych projektów.

Jak wygląda dron - taksówka wiemy wszyscy. A czy ktoś słyszał o latającym aucie, które nie tylko lata, ale i jeździ, a do tego wygląda i nadal kształtem pozostaje bliżej normalnego samolotu? Wszystko to za sprawą tego, że PAL-V Liberty, bo taką nazwę właśnie nosi jest trójkołowcem ze składanym śmigłem oraz sterami. Jako obiekt latający bliżej niż do drona ma do helikoptera czy samolotu, a co za tym idzie, do wzbicia się w górę potrzebuje pewnej odległości, tzw. rozbiegu. Przy maksymalnym obciążeniu pas startowy musi wynosić minimum 330 metrów. Twórcy zapewniają lepszą stabilność niż w zwykłym śmigłowcu oraz większą kompaktowość.

PAL-V Liberty ma rozkładać się automatycznie w ciągu kilku minut. Jedyne, co kierowca musi zrobić ręcznie to wyjąć ogon i rozłożyć łopaty wirnika. Wg doniesień, na lądzie rozpędza się on do 160 km/h, zaś w powietrzu jest to 180 km/h. Te 100 koni mechanicznych spala 7,6 l na 100 km, a maksymalna wysokość, na którą samochód może się wznieść to 3,5 tys. metrów. Ma on być dopuszczony do ruchu na terenie Europy oraz USA (jeśli oczywiście Donald Trump nie zamknie strefy powietrznej nad Stanami Zjednoczonymi).

Nie jest to jednak zabawka dla każdego, ponieważ podstawowa wersja modelu to wydatek rzędu około 400 tysięcy dolarów, a za luksusowe wyposażenie zapłacimy dodatkowe 200 tysięcy dolarów. Pierwsi klienci będą mogli swoich aut spodziewać się pod koniec przyszłego roku.










Pamiętacie Isettę? Mały, kompaktowy samochodzik z lat 80-tych? Teraz powraca lecz w wersji ekologicznej. Będzie on bowiem napędzany silnikiem elektrycznym.
Cały projekt zrodził się w głowie szwajcarskiego konstruktora Wima Oubotera, założyciela Micro Mobility Systems. Projekt wzorowany był na modelu Isetta właśnie.


Biało-niebieski czterokołowiec Microlino, posiada 15-kilowatowy silnik i rozpędza się do 100 km/h. Jego zasięg jest całkiem zadowalający, bo 100 km. W daleką podróż raczej się nim nie wybierzemy ale spokojnie wystarczy na dojechanie do pracy. Litowo-jonowe baterie o pojemności 11kWh ładują się do pełna około 4 godzin. Co ciekawe, pojazd jest zaliczany do kategorii L7e, co oznacza, że w Polsce do jego prowadzenia wystarczy prawo jazdy kategorii B1. Dodatkowo jego wymiary pozwalają na parkowanie nawet w ciasnych miejscach.

Przyjemność ta wyniesie jakieś 8 do 12 tysięcy euro, czyli dosyć przyzwoicie, a na drogach powinniśmy zobaczyć je już w przyszłym roku, a model testowy zobaczyć można na ulicach Zurychu.






Kolejny, ciekawy pomysł z kategorii motoryzacja, którego jednak się trochę obawiam. Chyba każdy przynajmniej raz słyszał o wybuchających bateriach Samsunga. Tym razem firma postanowiła wprowadzić na rynek ciężarówki. Jednak nie byle jakie i nie tylko w celach reklamowych lecz by poprawić bezpieczeństwo na drogach. Ciężarówka ma być poniekąd przezroczysta. Cały projekt ma opierać się na umieszczeniu dużego wyświetlacza z tyłu, który złożony będzie z czterech ścian wideo Samsung OH46D, które są wodoszczelne oraz pyłoszczelne, a z przodu umieszczona zostanie kamera, która podłączona będzie do wyświetlacza. Dzięki temu samochód jadący za ciężarówką będzie widział, co znajduje się przed nią, co ma zapewniać większe bezpieczeństwo, ponieważ kierowcy często wyprzedzają ciężarówki nie wiedząc, co jest przed nimi, a stąd już blisko do wypadku. Pomysł całkiem spoko, miejmy nadzieję, że przynajmniej ciężarówki nie okażą się wybuchowe.

Na koniec mam do Was prośbę. Jeśli możecie, wesprzyjcie akcję, w której dzieciaki w szkołach mogą dostać darmowe gadżety typu naklejki, zeszyty, notesy, plany lekcji czy zakładki do książek. Wystarczy, że udostępnicie link http://www.facebook.com/darmowe.gadzety.szkolne
Mam nadzieję, że przyłączycie się do akcji. To tak niewiele, a może pomóc dzieciakom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
Blogger Templates